wtorek, 29 września 2009

Wszystko co dobre szybko sie kończy. Sprawdza się to szczególnie w przypadku czekolady, wina i czasu. Pierwszy miesiąc w Szwecji minął jak z bicza trzasnął. Zbliża się 1 października , czyli... dzień mojego pierwszego egzaminu. Jest pewna ironia w tym, że zdaję go 2 tygodnie przed ostatnim egzaminem z poprzedniej sesji.

W Goteborgu powietrze pachnie już zimą. Ale nadal jest pięknie :) Archipelach otaczający miasto zmienia swój kolor z zielonego na czerwony. a Szwedzi przestali chodzić w sandałach. Choć właściwie ciężko stwierdzić kto jest Szwedem, to miasto jest mieszanką wszelkich możliwych kultur. Od blondwłosych i niebieskookich skandynawów, poprzez czarnowłosych arabów i czarnoskórych murzynów, aż po skośnookich azjatów. Śmieszne jest w tym wszystkim to, że nie poznałam tutaj żadnego Szweda. Tzn, przywitać się, porozmawiac kilka minut w przerwie między zajęciami to jeszcze da się, ale to wszystko.

Ciekawe jest to, że w Szwecji niemal wszyscy mówią świetnie po angielsku. Nie ma potrzeby znać jakiegokolwiek języka, żeby się dogadać. Jednocześnie niemal nie istnieją informacje pisane po angielsku. Ani w sklepie, ani w muzeum. Wszystko po szwedzku! Dlatego gdy ide na zakupy najpierw siadam przy google translatorze, a dopiero pozniej wiem co kupic. Robię to odkąd kupilam suchary zamiast chleba :)

Na koniec porównawczo, kierowcy i piesi w Gbg. Jest tu trochę jak w Krakowie, kazdy idzie gdzie chce i kiedy chce. Co ciekawe kierowcy nie protestują i zatrzymują się nawet gdy to oni mają zielone światło. Wyjątkiem są kierowcy tramwajów i auotbusów. Oni przyspieszają kiedy widzą człowieka na pasach. Szwedzi jeżdzą jak mrówki, jeden za drugim, bez wyprzedzania i szaleńczego zmieniania pasów. Wszystko równo, prosto. Jak w Ikei. 

poniedziałek, 28 września 2009

Rumunia welcome!

Jestem od wczoraj na miejscu:) Dojazd nader dobry, drogi szczególnie na Węgrzech super, bo tymi rumuńskimi zbytnio nie uczęszczałam, pola zasuszonych słoneczników, krówki takie tam widoczki równinne.

Mieszkanie.. hm daje radę, choć może to nie jest szczyt nowoczesności i lansu za to ma potrzebne sprzęty, ma kolorowe ściany i jest nad rzeką czyli mamy dobry punkt orientacyjny, a także wały i . Podział stref wpływów został przeprowadzony bezboleśnie i podzieliliśmy z Jarkiem i Łukaszem się pokojami. Właściciele bardzo mili i pomocni a net hula jak szalony jak narazie.

Pierwsze wrażenia?

Narazie mieszane. Troszkę szok kulturowy przeżywam. Kierowcy są tu szaleni i już wczoraj mało nie przejechał mnie jakis driver na przejściu dla pieszych. Dziś wycieczka( pierwsza autobusowa) na kampus obrodziła w przypadkowe spotkanie Ramony, z którą widziałam się w Rzeszowie. Na rozpoczęciu roku było całkiem sporo studentów ale narazie nie znamy żadnego Erasmusa;/


środa, 16 września 2009


Właściwie to zaczynam ze sporym opóźnieniem, bo moja szwedzka przygoda rozpoczęła się dokładnie 3 tygodnie temu, 26 sierpnia na lotnisku Goteborg City Airport o godzinie 7.35 kiedy to wylądował samolot z Warszawy. 

Nie wyglądało to zbyt różowo, bo nie znałam nikogo w tym mieście, ani nie miałam gdzie mieszkać. Pierwszy problem rozwiązał się sam. Okazało się, że samolot z Polski był pierwszym, a autobus do biura studentów zagranicznych miał odjechać, gdy przyjadą wszyscy, czyli za 7 godzin.  I tak poznałam Anię i Tomka z Warszawy. Z mieszkaniem nie poszło niestety tak gładko. Kiedy słyszałam, że jest problem ze znalezieniem mieszkania w Goteborgu pomyslałam, że będzie jak w Krakowie. Kilku świrów, może jakiś casting, ale coś znajdę tego samego dnia. Nic bardziej mylnego. Dwa dni, kilkanaście mieszkań. W piwnicy, bez ogrzewania, z możliwością kąpieli dwa razy w tygodniu. Oto co można wynająć w Goteborgu. Oczywiście nic poniżej 3000 sek/miesiąc. I nagle pojawił się on: mały biały pokoik z wygodnym łóżkiem i widokiem na morze. No dobra, z tym morzem to przesadziłam, ale najważniejsze jest to, że się udało. 

Później było już tylko lepiej. Ale o tym jutro :) 

Pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. Rodzi się w bólach, zawsze jest zbyt banalne, zbyt wydumane lub po prostu głupie. Jednak już gdy je masz, reszta właściwie pisze się sama. Jak widać właśnie z nikąd pojawiły się całe trzy zdania. Teraz można przejsc dalej.

Kto? Co? Gdzie? Kiedy? Dlaczego?

Kto: Margarita i Inka

Co: wyjeżdzają na Erasmusa

Gdzie: Szwecja i Rumunia

Kiedy: ja właściwie to 3 tygodnie temu, a Ina w najbliższych dniach.

Dlaczego: z czystej ciekawości świata.

Zapraszamy do poróży z nami. Dziś wyruszamy z naszego rodzinnego Rzeszowa na północ do Goteborgu i na południe do Oradei.

Kto wie, co stanie się, gdy na jednym blogu spotkają się kraj śledzia i Drakuli.